Kanion Sumidero na własną rękę – taniej i wygodniej?

Gdy jechaliśmy do Meksyku, mieliśmy zaznaczone na naszej trasie kilka punktów absolutnie obowiązkowych. Takich, bez których nasz wyjazd nie byłby kompletny, oznaczonych na planie kilkoma wykrzyknikami (więcej niż jeden to już nie przelewki). Jednym z nich był właśnie Kanion Sumidero. I myślę, że zasługiwał nawet i na 5 wykrzykników. To jeden z naszych ulubionych dni w podróży, gdy widoki całkowicie zrekompensowały nam nieprzespaną noc. I jedyne czego żałujemy to fakt, że nie mogliśmy umyć włosów po nocy w busie, bo mielibyśmy stąd przepiękne zdjęcia. Ponieważ roślinność jest tu wyjątkowa, zwierzęta wspaniałe i sam Kanion zdobywa zaszczytne miejsce w naszym osobistym konkursie na meksykańską fotogeniczność.

Ale co to właściwie jest ten Kanion Sumidero?

Kanion Sumidero to przełom rzeki, który znajduje się w miasteczku Chiapa de Corzo – ok. 40km od miasta Tuxtla. Stanowi jedną z największych atrakcji stanu Chiapas, dzięki zapierającym dech w piersiach widokom na mierzące ponad 1000m formacje skalne! Możemy podziwiać je z dołu, podczas rejsu łódką, lub z góry – odwiedzając jeden (lub wszystkie) z wielu dostępnych punktów widokowych.

Wybór pierwszej opcji pozwoli również na zapoznanie się w wieloma ciekawymi zwierzętami zamieszkującymi rzekę – krokodylami, małpami pajęczymi oraz niezliczoną ilością ptaków. I to ostatecznie przekonało nas do odbycia rejsu. Oraz sprawiło, że wsiedliśmy w bus nocny, kierujący się do stolicy stanu Chiapas.

Dzień 14) – Przyjazd do Tuxtla i rejs przez Kanion Sumidero

Zmęczeni po nocnej podróży busem z Puerto Escondido, wysiedliśmy w mieście Tuxtla. Tym samym rozpoczęliśmy zwiedzanie stanu Chiapas, naszej ukochanej meksykańskiej perełki.

Co nam się rzuciło w oczy jako pierwsze? Ceny! Wybrzeże Oaxaca nie jest drogie, jednak w porównaniu ze stanem Chiapas różnica jest już widoczna gołym okiem i portfel aż sam się otwiera na widok wszystkich pyszności za kilka pesos.

Zjedliśmy więc szybkie tacosy w barze niedaleko dworca (po 7 pesos sztuka!), ciesząc się ogromnie z salsy pico de gallo, która nie jest zbyt popularna w Oaxaca. Moja ukochana sałatka z pomidorów, cebuli oraz kolendry będzie w kolejnych dniach lądować na prawie każdym barowym czy restauracyjnym stole w stanie Chiapas. I ratować, gdy jedynym wege wsadem do quesadillas będzie ser.

Pierwsza (udana!) podróż colectivo

Z plecakami ruszyliśmy na poszukiwanie colectivo do miasteczka Chiapa de Orzo, skąd rozpoczyna się rejs po Kanionie Sumidero. To było nasze pierwsze doświadczenie z colectivo, a czasu mieliśmy niewiele, więc po prostu poszliśmy przed siebie (w przypadku colectivo – działa zawsze. Nawet, jeśli idziecie pod prąd). Gdy zobaczyliśmy pierwsze zaparkowane busiki, spytaliśmy kierowcę o nasz kierunek. Powiedział, że może nas podwieźć na Mercado Mayo, skąd złapiemy kolejne colectivo do Chiapa de Orzo. Zgodziliśmy się i wskoczyliśmy do auta. Od razu po wyjściu kierowca pokazał nam, gdzie możemy znaleźć kolejny przejazd do miejsca docelowego. Całość kosztowała 24 pesos za osobę (16 + 8).

Wiemy jednak (z innych blogów), że jest możliwość bezpośredniego dojazdu do miasteczka. Przerosło to jednak nasze umiejętności logistyczne, toteż tym razem nie pomożemy.

Kupujemy bilety na rejs poprzez Kanion Sumidero

Gdy dotarliśmy do miasteczka, od razu skierowaliśmy się w stronę doków, gdzie znajduje się kasa biletowa. Podobno jest kilka firm, które odpowiadają za wycieczki i od tego wyboru zależy długość oczekiwania na rozpoczęcie rejsu. My chyba wybraliśmy źle, więc po zapłaceniu 270 pesos za osobę (stała cena dla wszystkich firm, nie do wytargowania) usiedliśmy w restauracji przy dokach i przez ponad godzinę czekaliśmy, pijąc pyszną agua fresca o smaku melonowym (czy ja już mówiłam, jak kocham wodę owocową?). Zaskoczyło nas, że w takim turystycznym miejscu ceny nie są podbite. Spokojnie można wypić czy zjeść coś przed rejsem, bez obaw o wysoki rachunek.

Byliśmy pierwsi podczas zakupu biletów, dlatego też otrzymaliśmy pierwszeństwo założenia kapoków, a tym samym wejścia na pokład. I udało nam się zająć miejsca przy dziobie! Czasem pogłaszcze nas ta odrobina szczęścia.

Na pokład!

Rejs poprzez Kanion Sumidero był jedną z najlepszych (jeśli nie najlepszą) wycieczek, jakie odbyliśmy w Meksyku. Całość trwała ok. 2 godzin i składała się z dwóch części – widokowej oraz szybkiego powrotu do doków.

Pierwsza część była naprawdę cudowna. Przewodnik często zwalniał, aby pokazać nam kolejne punkty wycieczki. Różne ciekawe formacje skalne, wodospady – na przykład bardzo popularny wodospad w kształcie choinki (byliśmy na samym początku pory deszczowej, przez co nie był jeszcze nawodniony) oraz przede wszystkim zwierzęta:

  • Krokodyle, które wyglądały, jakby były plastikowe – z otwartymi paszczami, ponieważ gorące powietrze zmuszało je do hiperwentylacji.
  • Małpki pajęcze, które swoją nazwę zawdzięczają długim nogom, którymi oplatają drzewa. Swoją drogą, chyba obraziliśmy jedną z nich w okrutny sposób – Kamil wystawił do niej język i bardzo się obruszyła, krzycząc i podskakując na drzewie. Dobrze, że byliśmy z grupą, bo może jeszcze zechciałaby się zemścić.
  • Mnóstwo ptaków, w tym wspaniałe i wielkie pelikany, które urzędują również nad wodami Jukatanu.

Poza zwierzakami w naturalnym środowisku, wystarczająco widowiskowy był sam Kanion. Z każdej strony otoczeni byliśmy wysokimi skałami, które obrośnięte były bujną zieloną roślinnością. Najwyższa formacja skalna ma aż 1200 m. To fascynujące, jak malutka wydawała się nasza łódka, w porównaniu z gigantycznym Kanionem. Kolejne skały wapienne pojawiały się przed nami, gdy mknęliśmy wąskim korytem rzeki. Wrażenia były nie do opisania, toteż moje wypociny prawdopodobnie zdadzą się na nic. Uwierzcie jednak na to jedno słowo – było cudownie (to w zasadzie dwa słowa, ups).

Praktycznie przez cały czas czuliśmy się jak na planie Władcy Pierścieni. Jeżeli widzieliście ten film to spójrzcie teraz ponownie na zdjęcie poniżej i sami poczujecie ten klimat.

Nawiedzone miejsce

Zobaczyliśmy też malutką kapliczkę, umieszczoną wysoko w skale, która już w zasadzie aż tak nas nie zdziwiła. Meksykanie uwielbiają kapliczki, które powstają w najdziwniejszych możliwych miejscach. Często bogato zdobione, kolorowe, czasami delikatnie kiczowe – z migającymi lampkami choinkowymi lub pikającą muzyczką.

Z tym konkretnym miejscem jest jednak związana pewna mroczna historio/legenda, która stawia inny cień na obecną kapliczkę:

Gdy Hiszpanie najechali na pobliskie tereny to wymordowali wszystkich Indian, które stawili im wówczas opór. Małżonki, nie mogąc pogodzić się z nagłą stratą ukochanych i nie chcąc zginąć z rąk oprawców, popełniały masowe samobójstwa – skacząc wraz z dziećmi z wysokich skał Kanionu Sumidero. Miejsce zostało nawiedzone przez złe duchy, przez co jeszcze przez wiele lat zdarzały się tu przypadki samobójstw Indian, którzy kończyli swoje życie w korycie rwącej rzeki.

źródło – opowieści przewodnika

Łodka pędzi(przez)wiatr

Druga część rejsu była już mniej przyjemna. Szczególnie dla tych, którzy nie przepadają za wodnymi środkami transportu (zgłaszam się!). Łódka płynęła z prędkością 60 km/h, a wiatr wiał prosto w oczy. Nasze były dodatkowo zmęczone po podróży, dlatego mimowolnie się zamykały. Właściwie to jesteśmy pewni, że część drogi powrotnej przespaliśmy. Może dlatego minęła tak szybko.

Niech ktoś tu posprząta. Wielki Kanion = wielkie wysypisko

Jednak, żeby nie było tak idealnie – na miejscu przeraziła nas ilość śmieci. W pewnym momencie przewodnik zatrzymał łodź, abyśmy mogli zrobić zdjęcie. My wtedy ze smutkiem wyłączyliśmy aparat. Krokodyl, którego nam pokazywano, leżał w całości otoczony przez papierki po cukierkach i plastikowe butelki po coca-coli. Ciężko było na to patrzeć.

Nie jesteśmy w stanie zrozumieć tej sytuacji. Część ceny atrakcji przeznaczona jest właśnie na ochronę parku krajobrazowego. Myślę, że każdy byłby w stanie dorzucić kilka pesos, aby zobaczyć czyste otoczenie w tym pięknym miejscu. Mamy nadzieję, że zarządcy terenu kiedyś się opamiętają i zrozumieją, że doprowadzenie Kanionu do takiego stopnia jest czymś niedopuszczalnym. Niestety z tego co wiemy, sytuacja jest jaka jest od kilku lat i pozostaje jedynie naiwnie wierzyć, że kiedyś się ona zmieni.

Informacje praktyczne:

  • Na pokład warto zabrać wodę, olejek do opalania i nakrycie głowy. Łódka nie ma daszka, dlatego słońce będzie bezlitosne.
  • Ostatni rejs jest koło godziny 15, jednak łódź może odpłynąć wcześniej, jeżeli zbierze się wystarczająca ilość osób.
  • Przyjechaliśmy do portu z całym bagażem, dlatego spytaliśmy się od razu, czy możemy zostawić gdzieś plecaki na czas rejsu. Miła Pani z restauracji otworzyła nam zaplecze, gdzie cały dobytek naszej podróży cierpliwie czekał aż do powrotu z wody.
  • Koszt rejsu to 270 peso, niezależnie od wybranej firmy (jest ich kilka).

Możesz również polubić