Nara – miasto w Japonii, gdzie pokłonią Ci się urocze jelonki
Słyszałeś kiedyś o japońskiej uprzejmości? Doszły mnie plotki, że w Japonii nawet jelonki są tak dobrze wychowane, że kłaniają się na powitanie. Pojechaliśmy więc do dawnej stolicy Japonii, czyli miasta Nara, gdzie żyją one od setek lat. Nigdyś sprawując funkcję świętych opiekunów, dziś biegając za turystami w pogoni za krakersami.
Jak wyglądała nasza jednodniowa wycieczka do Nary i czy udało nam się pokłonić jelonkom? Skąd te urocze zwierzaki są tam w ogóle wzięły i czy Nara ma do zaoferowania coś więcej? Dowiesz się już za chwilę.
W poście znajdują się linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeżeli zakupisz wycieczkę, lot lub nocleg z mojego polecenia, otrzymam za to niewielką prowizję. Ty nie dopłacasz ani grosza. Dziękuję za wsparcie, dzięki Tobie jestem w stanie opłacić bloga!
Spis Treści
Nara na jednodniową wycieczkę
Nara to jedna z najpopularniejszych japońskich miejscowości (to jedna z byłych stolic kraju), a jeszcze popularniejszy kierunek na jednodniowe wycieczki. Większość osób przyjeżdża tutaj z Kioto, my ruszyliśmy z Osaki. Nie ma to znaczenia, bo z obu miejsc dotrzesz pociągiem w zaledwie godzinę. Tylko tyle dzieli Cię od spotkania z uroczymi (aczkolwiek dość niegrzecznymi) jelonkami.
Poza spotkaniem z jelonkami znajdziesz jednak w mieście dużo więcej atrakcji, które spokojnie pochłoną resztę dnia. Świątynie w Narze są jednymi z najpiękniejszych w Japonii.
Nara – co zobaczyć w jeden dzień?
Naszą wycieczkę po Narze rozpoczęliśmy na stacji Kintetsu Nara Station, która leży w samym sercu historycznej części miasta. Zaledwie kilka kroków dzieliło nas od słynnego Nara Park, skąd pieszo doszliśmy do wszystkich pozostałych atrakcji. Do zwiedzania Nary nie potrzebujesz komunikacji publicznej, wystarczą sprawne nogi.
Nara Park – miejsce, gdzie żyje niemal tysiąc jelonków
Wiedzieliśmy, że Nara wypromowana jest jako miasto jeleni. Nie spodziewaliśmy się jednak, że spotkamy je tak szybko i tak licznie. Po wyjściu z podziemnej stacji rzuciły nam się w oczy głównie dwie rzeczy: tłum ludzi oraz tłum jelonków. Dodatkowo kilku sprzedawców z krakersami w rękach oraz cała ulica pokryta odchodami.
Przeraziły nas krzyczące dzieci oraz turyści łapiący zwierzęta, żeby zrobić sobie z nimi selfie. Mieliśmy bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony ekscytacja. W końcu jesteśmy otoczeni przeuroczymi zwierzakami, w dodatku tak kontaktowymi. Z drugiej byliśmy naprawdę źli, że przyszło im żyć w takich warunkach. Nigdyś czczone, dziś zmuszane do zdjęć na Instagram.
Szybko minęliśmy chodnik i poszliśmy do pierwszego małego skweru w Nara Park. Na bardzo niewielkim terenie ludzie i jelenie tłoczyli się razem, kłaniając się sobie wzajemnie i częstując krakersami. Przypominało to trochę dzielenie się opłatkiem w wigilię.
Niektóre jelonki nie były też wcale takie grzeczne. Uganiały się za każdym turystą, który chował przysmaki w kieszeniach. Podgryzały nogawki i nie dawały odejść bez zapłacenia haraczu.
W końcu ugięliśmy się (chociaż z perspektywy czasu nie jestem z tego taka dumna) i również kupiliśmy senbei. Znaleźliśmy ustronne miejsce i jedynego jelonka, który stał na uboczu. Powoli wyciągnęłam krakersa i ukłoniłam się w jego stronę. Staruszek podszedł powoli i odpowiedział ukłonem. To było wręcz magiczne doświadczenie, po którym śmiałam się jak głupia i czułam niczym księżniczka Disneya. Bawiliśmy się tak przez chwilę, aż mój nowy kolega pochłonął całego krakersa. Odeszłam nabuzowana endorfinami, starając się zamazać nimi wyrzuty sumienia. Szczególnie, gdy w drodze powrotnej widziałam dzieciaka rzucającego własnymi słodkimi chrupkami w stronę malutkiego jelonka, pilnowanego jeszcze przez mamę.
Jelonki w Narze – skąd one się w ogóle wzięły?
Zacznijmy od tego, że zazwyczaj omijamy atrakcje związane z dzikimi zwierzętami, które nie znajdują się w naturalnym środowisku. Dlatego przed wyjazdem do Nary zrobiliśmy research. Byłam bardzo ciekawa, skąd te jelonki właściwie wzięły się w środku miasta.
Okazało się, że są one rodzimymi mieszkańcami regionu. Ich historia sięga starożytności i jest związana z pewną legendą. Która mówi, że gdy w miejscu obecnej Nary powstała świątynia Kasuga Taisha (o której opowiem później), bóg Takemikazuchi przybył na znajdującą się tutaj górę Mikasa, dosiadając białego jelenia. Od tego czasu zwierzęta uznane zostały za boskich posłańców i czczone jako święte. Ich zabicie było karane śmiercią.
Dziś jelonki stanowią więc nie tylko atrakcję turystyczną, ale mają również dużą wartość historyczną. Lokalni mieszkańcy traktują je z szacunkiem, od ponad tysiąca lat żyjąc ze zwierzakami w symbiozie.
Z czasem utraciły one status świętych, jednak zostały określone jako zwierzęta „półdzikie”. Wtapiając się całkowicie w krajobraz miasta i spacerując ulicami oraz odwiedzając świątynie. Żywiąc się głównie senbei (czyli specjalnymi krakersami) z rąk turystów.
Czy karmienie jelonków jest etyczne?
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, chociaż bardzo bym chciała. Jelonki nie zostały do Nary przywiezione, żyją ramię w kopytko z człowiekiem od 1300 lat. Wciąż są to półdzikie zwierzęta. Jednak karmione są na terenie od tak długiego czasu, że na pewno nie poradziłyby sobie bez dodatkowego dokarmiania przez mieszkańców.
Nasze obawy stanowił głównie nadmiar turystów, który w Narze da się odczuć niemal tak bardzo, jak w Kioto. Wiadomo, że przy takiej ilości odwiedzających nie da się skontrolować zachowania ludzi. Pomimo obecnych wszędzie znaków z instrukcją, jak postępować podczas spotkania z jeleniem, widzieliśmy dużo nieprzyjemnych sytuacji (właściwie z obu stron, ale zawsze winny był człowiek).
Jak zachować się w Nara Park?
Dlatego ja Wam trochę pomatkuję, skoro rodzice nie potrafią. W Nara Park (i nie tylko, bo jelonki występują na terenie całej Nary) musicie przestrzegać kilku zasad. Najważniejsze z nich to:
- Karm tylko specjalnymi krakersami (senbei). Swojego psiaka nie karmisz czekoladą (mam nadzieję), tutaj też tego nie rób.
- Nie drażnij i nie dotykaj jelonków. Gdy zakończysz karmienie, podnieś ręce do góry. Większość z nich dobrze zna ten sygnał i da Ci spokój. W innym wypadku skończysz z pogryzionymi nogawkami (albo i gorzej).
- Zostaw młode w spokoju. Malutkie jelonki naprawdę mają już wystarczająco dużo stresu w tym hałasie.
- Pamiętaj, że to wciąż dzikie zwierzęta i zawsze zachowuj ostrożność. Nie baw się z nimi jak z ukochanym kotkiem w domu (chociaż z nimi też trzeba czasem uważać).
Biuro informacji turystycznej – zbierasz może eki stamps?
Przepraszam, że znowu zamieszczam Informację Turystyczną w japońskim przewodniku. Jednak w żadnym innym kraju nie działa ona tak sprawnie i znajdziesz tutaj bardzo szczegółowe informacje na temat zwiedzania miasta. Wraz z mapą, która zaprowadzi Cię do wszystkich atrakcji.
Oczywiście my trafiliśmy tutaj w pogoni za pieczątkami. Znajdziesz tutaj aż dwie. W dodatku najbardziej urocze, jakie udało nam się zdobyć w Japonii.
Świątynia Todai-ji – wielki Budda i więcej jelonków
Najpopularniejszą świątynią w Narze jest Todai-ji. Jak wiele atrakcji w mieście, znalazła się ona na liście UNESCO. Słynie głównie z posągu leżącego Buddy, który jest największą rzeźbą na świecie, wykonaną z brązu. W dodatku znajduje się w największym na świecie drewnianym budynku.
Przyznaję, że naoglądaliśmy się już w Azji podobnych posągów i nie potrafiliśmy go do końca docenić. Największe wrażenie zrobił na nas dziedziniec, który świetnie ukazywał architekturę okresu Edo. Spacerowały po nim jelonki, jakby zwiedzały atrakcję razem z nami.
Niestety świątynia Todai-Ji nie jest darmowa, wejście kosztuje 800 yen.
Nigatsudo – dalsza część Todai-ji
Dużo bardziej podobała nam się za to druga część świątyni, do której dotarło już dużo mniej turystów. Prowadziły do niej schody, a następnie krótki spacer ogrodami. Nigatsudo to mniejsza świątynia znajdująca się na wzgórzu. Znajduje się tutaj punkt widokowy, z którego roztacza się panoramiczny widok na miasto, urocze budynki oraz okoliczne góry. I oczywiście na jelonki, które skubią trawę na pagórkach pod nami. Klimat miejsca bardzo nam się podobał. Wszystko utrzymane było w odcieniach szarości, jednak w bardzo zielonym otoczeniu. Można się tam poczuć jak w grze komputerowej.
Podczas spaceru trafiamy również do malutkiego budynku, który opisany jest jako miejsce do odpoczynku. Moment jest wprost idealny, bo w momencie przekroczenia przez nas progu, zrywa się ulewny deszcz. Rozglądamy się po niewielkiej kuchni, a naszym oczom ukazuje się darmowa ciepła herbata. Niesamowicie miły gest.
Wróciliśmy drogą przez las, który po deszczu przybrał mistyczny klimat. Wciągaliśmy zapach wilgotnego drzewa i cieszyliśmy się chwilą spokoju. Na ścieżkę wyskoczył jeden mały jelonek, niczym bambi w zaczarowanym ogrodzie. Podobała nam się ta mała wycieczka.
Kasuga Taisha – małe niepowodzenie
Dotarliśmy również do świątyni Kasuga Taisha, która słynie z tysięcy latarni. Zostały one ofiarowane przez darczyńców, niestety palą się wyłącznie podczas Festiwali.
Słyszeliśmy, że część kompleksu można zwiedzać bezpłatnie. Przeszliśmy ogrodzenie naokoło 3 razy, zanim postanowiliśmy się poddać i zawrócić. Nie znaleźliśmy wejścia i nie chcieliśmy płacić po raz kolejny, dlatego odpuściliśmy wizytę w świątyni.
Wracając mogliśmy jednak zobaczyć te słynne wykonane z brązu latarnie, które usiane były po obu stronach drogi prowadzącej z Kasuga Taisha do Nara Parku. Mijaliśmy też kolejne bramy Torii, które wyglądały niesamowicie mistycznie w otoczeniu porośniętych mchem latarni oraz spacerujących jelonków. Nara przypomina nam trochę baśniową krainę. Która byłaby magiczna, gdyby nie zadeptało jej tyle turystycznych butów (łącznie z naszymi oczywiście, kajam się).
Obiad w Koruri Curry & Cafe
Następnie wybraliśmy się na obiad, czyli japońskie curry. W jednym z niewielu miejsc, które serwuje to danie również w wersji wegetariańskiej. Koruri Curry & Cafe to rodzinna restauracja, która bardzo zapadła nam w pamięć. Nie do końca za sprawą jedzenia (curry było całkiem smaczne, niestety porcją nie byliśmy w stanie się najeść).
Po pierwsze poczyniliśmy tu pewną gafę, której wstyd mi do teraz. Do Japonii przyjechaliśmy z Korei, a monety z obu tych krajów są do siebie naprawdę bardzo podobne. Na pierwszy rzut oka są identyczne, różnią się jedynie napisami. Od rana mieliśmy problem z tym, że automaty wypluwały nasze pieniądze. Nie pomyśleliśmy, że pomyliła nam się waluta. Do momentu, gdy właścicielka lokalu nie zatrzymała nas mówiąc, że zapłaciliśmy jej koreańskimi pieniędzmi. Które warte są jakieś 10 razy mniej.
Lokal zapamiętaliśmy jednak głównie za sprawą bardzo uroczego akcentu, który wydarzył się na końcu. Właściciel przyniósł pudełko wypchane jelonkami z origami w przeróżnych kolorach i pozwolił nam wybrać sobie po jednym na pamiątkę. To było przekochane i jedynie dopełniło tej domowej atmosfery, którą dało się wyczuć w lokalu. Te jelonki z Nary zajmują honorowe miejsce w naszym pudełku z pamiątkami. Zaraz obok wizytówki gejszy z Kanazawy oraz zeszytu z pieczątkami eki.
Za dwie porcje curry zapłaciliśmy 1600 yen. Woda była za darmo, jak to zwykle w Japonii bywa.
Góra Wakakusayama, czyli Nara dla lokalsów
Na koniec wróciliśmy w okolice początku Nara Park, a konkretniej pod górę Wakakusayama. To w zasadzie taki pagórek, trochę jak Kopa Cwila na warszawskim Ursynowie (wybaczcie mi to, proszę. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że większość odwiedzających blog faktycznie jest z Wawy).
Zbierają się tutaj głównie lokalsi oraz turyści chcący odpocząć od jelonków. To jedno z niewielu miejsc, gdzie nie mogą one swobodnie spacerować, bo teren jest ogrodzony.
W okolicy znajdziemy sporo automatów z napojami (a nawet lodami!) oraz sklepików z deserami. Musieliśmy dojeść po obiedzie, dlatego skusiliśmy się na daifuku z matchą. Ciekawostką jest, że można było wybrać nawet poziom intensywności herbaty od 1-5.
Swoją drogą, w Narze znajduje się najpopularniejszy sklep sprzedający Mochi. Do słynnego lokalu Nakatanidou, gdzie można zobaczyć jak wygląda tłuczenie tych słodyczy, ustawiają się zwykle spore kolejki. Niestety nie byliśmy w stanie zobaczyć tego spektaklu, bo akurat tego dnia miejsce było zamknięte.
Później skoczyliśmy jeszcze na onigiri. Chyba pierwsze, które zakupiliśmy poza combini. Trójkąt był całkiem spory i równo wypchany dodatkami. Wybraliśmy specjalność regionu, czyli opcję z zieloną herbatą (220 yen). Smakowało nam bardzo, ale nie znaleźliśmy podobnych lokali w innych miastach. Zjedliśmy swoje zawiniątka w parku, obserwując mieszkańców. Co jest jednym z naszych ulubionych zajęć podczas każdego wyjazdu (zarówno jedzenie, jak i uliczny monitoring).
Nara w jeden dzień – podsumowanie
Jak dostać się do Nary z Osaki?
Jeżeli nie masz JR Pass, najtaniej możesz dostać się z Osaki do Nary linią Kintetsu Nara Line ze staji Osaka Namba (680 yen). Przejazd zajmie około 40 min.
Jeżeli masz JR Pass, najlepiej pojechać ze stacji Osaka station linią JR Yamatoji Line. Przejazd zajmie tyle samo czasu, dlatego nie opłaca się jechać w ten sposób bez passa.
Zbierasz pieczątki eki stamps? Trafiłeś do raju
Nara była naszą drugą destynacją w Japonii i pierwszą, w której zaczęliśmy zbierać pieczątki. Bardzo się z tego cieszę, bo urocze jelonki zdobią pierwszą stronę w moim zeszycie. Jeżeli zastanawiasz się, gdzie zdobyć pieczątki w Narze, to znaleźliśmy je w kilku miejscach (które zostały nam podpowiedziane w punkcie informacji turystycznej):
- Punkt informacji turystycznej – mają aż 2, najładniejsze.
- Kintetsu Nara station – jeżeli nie posiadasz JR Pass, prawdopodobnie właśnie tutaj zaczniesz przygodę z Narą.
- JR Nara station – ta stacja jest już w sporej odległości od atrakcji turystycznych. Zależy to więc jedynie od twojej determinacji.
- Świątyni Todai-ji – również aż dwie pieczątki.
Chciałbyś zobaczyć słynne jelonki z Nary? 🙂
Wybierasz się do Japonii? Zobacz więcej!
Do Japonii na własną rękę pojechaliśmy w lipcu 2024. Przejechaliśmy kraj od Osaki do Tokio, chłonąc lokalną kulturę, smaki i niesamowitą atmosferę. Przygotowaliśmy cały cykl wpisów na temat kraju płynącego ramenem. Jeżeli wybierasz się do Japonii, sprawdź koniecznie pozostałe publikacje:
- Kawaguchiko w 24h – wschód słońca nad górą Fuji
- Kanazawa w jeden dzień. Złoto, samurajowie i spotkanie z gejszą
- Osaka w 2 dni – serce japońskiej rozpusty
- Nara – miasto w Japonii, gdzie pokłonią Ci się urocze jelonki
- Kioto w 2 dni – co zobaczyć w mieście gejsz?
- Co zjeść w Japonii? 25 (ponad!) japońskich potraw, których warto spróbować
- Japonia na własną rękę. Praktyczne informacje przed wyjazdem
- Koszt wyjazdu do Japonii w 2024 roku – czy nadal jest drogo?
- Kobe w jeden dzień – wycieczka z Osaki do miasta słynnych steków
- Yokohama – tutaj stworzysz własną zupkę błyskawiczną
- Co warto zobaczyć w Japonii? 30+ atrakcji, które musisz odwiedzić
- Największe atrakcje Tokio (20+) – przewodnik po stolicy Japonii
- więcej już wkrótce… (mamy dla Was gotowych aż 13 wpisów!)
Udanego (i smacznego) odkrywania Świata!
Dotarłeś aż tutaj? Jest nam bardzo miło! Mogłabym jeszcze poprosić o obserwację na Instagramie? Dziękujemy!
Planujesz kolejny wyjazd? Jeżeli wpis okazał się przydatny i chciałbyś nas wesprzeć, dokonaj zakupu przez nasze linki afiliacyjne. Nie zapłacisz ani grosza więcej, a my otrzymamy niewielką prowizję.
Zarezerwuj hotel Booking | Kup bilet na transport 12Go |
Wyszukaj loty Kiwi | Zarezerwuj atrakcje GetYourGuide |
Kioto w 2 dni - co zobaczyć w mieście gejsz? • mangobackpack
[…] Nara – czyli miejscowość, gdzie pokłonią Ci się słynne jelonki. Znajduje się zaledwie godzinę drogi od Kioto. Znajdziesz tam wiele zabytków z listy UNESCO. […]