Bohol i Panglao – wyraki, czekoladowe wzgórza i suche wodospady

Mały, uroczy wyrak w Philippine Tarsier Sanctuary w Bohol na Filipinach.

Bohol to wyspa, która skrywa (prawie) wszystkie najpopularniejsze atrakcje Filipin. Trudno wyobrazić sobie podróż do tego wyspiarskiego raju bez odwiedzenia słynnych Czekoladowych Wzgórz, które zdobią pocztówki na każdym filipińskim bazarze. Albo bez spotkania fIlipińskiego Baby Yody – tarsiera, czyli najmniejszej małpki na świecie, która zauroczy nie tylko fanów gwiezdnych wojen.

A jednak – być może złamię kilka serc i stracę kilka(set) wyświetleń, ale czasem trzeba się poświęcić. Bohol okazał się największym rozczarowaniem naszej podróży na Filipiny. Rozsławiona przez Chocolate Hills wyspa miała być highlightem wyjazdu, wisienką na torcie naszej azjatyckiej przygody. Niestety, wisienka okazała się nagryziona przez ptaki, a my skończyliśmy głodni.

Co zobaczyliśmy w Bohol? Jakie są największe atrakcje wyspy i jak zorganizować wyjazd, aby wyjechać stąd bez rozczarowania? Wszystkiego dowiesz się w tym wpisie.

Największe atrakcje Bohol – co warto zobaczyć?

Wodospad Mag-Aso Falls w Bohol na Filipinach.
Wodospad Mag-Aso Falls.

Chocolate Hills – czekoladowe wzgórza w Bohol

Czekoladowe wzgórza — Chocolate Hills w Bohol na Filipinach.
Czekoladowe wzgórza — Chocolate Hills.

Chocolate Hills to najpopularniejsza atrakcja w Bohol, którą znaleźć można nawet na filipińskich banknotach. Oddalone ponad godzinę drogi od miasta wzgórza zasłynęły za sprawą swojego czekoladowego koloru, który przybierają w porze suchej.

To również jedno z najbardziej wyczekiwanych miejsc, które mieliśmy w planie podróży po Azji. Jednocześnie jedno z najboleśniejszych momentów „oczekiwania vs rzeczywistość”, jakie nas podczas tej podroży spotkały.

Czekoladowe wzgórza – dojazd

Do Chocolate Hills przyjechaliśmy wypożyczonym skuterem. Kilkaset metrów przed pinezką oznaczoną na mapie Google, przywitał nas znak „kasa biletowa” i oznaczenie parkingu. Czytaliśmy o przekrętach w tym miejscu, a że ogólnie nie mamy niestety do Filipińczyków zaufania (choć są naprawdę przemili), to podeszliśmy do tego z dozą (a nawet wiadrem) nieufności. Zaparkowaliśmy skuter i ominęliśmy podejrzaną kasę, ruszając spacerem w stronę pinezki.

Do największych sukcesów tego dnia mogę zaliczyć rychły powrót. Okazało się, że faktycznie bilet trzeba kupić już tutaj, a następnie podjechać pod górę darmowym busikiem. Cóż, podejrzliwość kosztowała nas straconą godzinę.

Dziewczyna patrząca na czekoladowe wzgórza — Chocolate Hills, Bohol, Filipiny
Obserwowanie czekoladowych wzgórz.

Czekoladowe wzgórza – małe rozczarowanie

Być może zawiniła tutaj nasza umiejętność wyszukiwania informacji, albo zdjęcia blogowe robione pod idealnym kątem. Mieliśmy jednak nadzieję, że będzie to miejsce bardziej naturalne. Liczyliśmy na krągłe pagórki o kolorze mlecznej czekolady i bezkres filipińskiej przyrody.

Spotkał nas taras widokowy, którego na zdjęciach nie widziałam nigdy wcześniej. Do tego zapełniony tysiącami osób robiącymi sobie kolejno zdjęcia. Część z nich stojąca na specjalnych podestach należących do samozwańczych fotografów.

Rozejrzeliśmy się po tarasie. Wzgórza naprawdę były piękne, ciężko było się jednak tym widokiem zachwycić. Brakowało nam tu dzikości. Jakby wesołe miasteczko pojawiło się na górskim szczycie. Być może jednak nasza uwaga została całkowicie pochłonięta przez pozy pozostałych turystów i dla natury jej nie starczyło.

Czekoladowe wzgórza — Chocolate Hills w Bohol na Filipinach.
Czekoladowe wzgórza — Chocolate Hills.

Zeszliśmy po stromych schodkach i zrobiliśmy sobie zdjęcia z parkingu dla vanów (ahh, to tak pachnie hipokryzja?). Widok być stąd jednak dużo ładniejszy, a do tego byliśmy praktycznie sami.

Spojrzeliśmy za siebie jeszcze kilka razy, po czym poszliśmy do budki z informacją po odbiór numerka na powrotnego busa. Po 20 minutach ruszyliśmy w drogę powrotną. Trochę niemrawi, trochę rozczarowani.

Bilet do Chocolate Hills kosztuje 100 php. Na wizytę spokojnie starczy godzina.

Philippine Tarsier Sanctuary – spotkanie z najmniejszymi małpkami Świata

Na wyspie Bohol znajduje się kilka sanktuariów wyraków, czyli najmniejszych małpek na Świecie (o największych i najbardziej uroczych oczach). Niestety większość „saktuariów” nie ma na względzie dobrostanu tych zwierzaków, a jedynie zysk. Jako świadomi podróżnicy (turyści, zwiedzający, zwał jak zwał) powinniśmy jednak wybierać jedynie etyczne opcje, prawda? Z naszego researchu wynika, że warunek ten spełnia wyłącznie Philippine Tarsier Sanctuary w Corella. Tam się więc wybraliśmy.

Mały wyrak w Philippine Tarsier Sanctuary. Bohol, Filipiny.
Mały wyrak.

Jak wygląda wizyta w Philippine Tarsier Sanctuary?

Sanktuarium nie można zwiedzać samemu. Po opłaceniu biletu musieliśmy więc obejrzeć kilkuminutowy film i przywitać się z przewodnikiem. Przez kolejne 15 minut chodził on z nami po niewielkim ogrodzie i wypatrywał małpek śpiących na drzewach.

Wiedzieliśmy, że tarsiery są malutkie. Jednak widok tych wielkich oczu (wiecie, że jedno oko tej małpki jest większe niż cały jej mózg?) osadzonych na ciałku mniejszym niż pięść był tak rozczulający, że mieliśmy ochotę piszczeć jak dzieci. Nie mogliśmy tego robić oczywiście, bo zwierzaki są dość płochliwe i na terenie sanktuarium obowiązuje cisza. Chodziliśmy więc między kolejnymi drzewami i robiliśmy zdjęcia, a przewodnik pomagał nam znaleźć najlepsze kąty.

Mieliśmy szczęście przyjść o odpowiedniej godzinie, bo wszystkie pozostałe grupy były dość liczne. Jako jedyni chodziliśmy z prywatnym rangerem. Niestety mieliśmy wrażenie, że turystów jest tam zbyt dużo. Chociaż trafiliśmy na wyjątkowo ciche towarzystwo, raczej nie jest tak zawsze.

Po krótkiej wycieczce trafiliśmy do małego sklepu z pamiątkami, gdzie mogliśmy w dobrej cenie kupić magnesy z wyrakami. Na koniec zobaczyliśmy też wystawę malutkich szkieletów małpek i tablice z ciekawostkami na ich temat. Wiedzieliście, że wyrak może obracać głowę o 180 stopni, tak jak sowa?

Mały, spoglądający w dół wyrak w Philippine Tarsier Sanctuary w Bohol na Filipinach.
Mały wyraczek.

Wyraki zdecydowanie osłodziły nam ten dzień. Miło było zobaczyć zwierzęta, które niestety ciężko jest już dostrzec w naturalnym środowisku. Szczególnie na FIlipinach, gdzie kwitnie nielegalny handel tarsierami. Widzieliśmy je wielokrotnie w klatkach na lokalnych bazarach, skąd trafiają do prywatnych mieszkań, by robić za domowe maskotki.

Wstęp do Philippine Tarsier Sanctuary w Corella kosztuje 150 php.

Jest jeden szczegół, który niestety sprawił, że pisząc o tym miejscu po kilku miesiącach, wciąż czuję lekkie obrzydzenie. Zwracajcie proszę uwagę na zachowanie przewodników. Nasz był wyjątkowo „przylepny” i łapał mnie za talię za każdym razem, gdy cokolwiek pojawiło się na drzewie.

Skuterem na wodospady

W Bohol znajduje się sporo wodospadów. Warto zerknąć na mapę i wybrać dowolne miejsce, w którym znajduje się ich kilka i wyruszyć na jednodniową wycieczkę skuterem. My odwiedziliśmy wyspę w porze suchej, dlatego postawiliśmy wyłącznie na trzy wodospady.

Camugao Falls

Camugao Falls był jednym wodospadem, za który zapłaciliśmy tego dnia. Chociaż i tak udało nam się uniknąć opłaty za nieoficjalnego przewodnika, który ponoć jest obowiązkowy (jak to się często na Filipinach zdarza).

Okazało się, że kilkaset metrów od głównego wejścia na wodospad, znajduje się drugie. Można tu zostawić skuter i przejść się 20 minut przez dżunglę, specjalnie przygotowanym „skrótem”. Przyjemność kosztuje 100 php.

Mały wodospad Camugao Falls w Bohol na Filipinach.
Wodospad Camugao Falls.

Sam wodospad nas nie powalił, ale jako jedyny dawał szansę na orzeźwiającą kąpiel. Korzystali z niej głównie lokalsi, rzucając piłkami i korzystając z fish spa przeprowadzanego przez malutkie rybki. Znajdowało się tutaj nawet jedno stanowisko ze świeżymi kokosami i specjalne tratwy do robienia zdjęć.

Kawasan Falls

Następnie ruszyliśmy w kierunku Kawasan Falls, czyli dzikiego wodospadu w dżungli. Trekking zajął około 10 minut, a ścieżka wciąż była zachowana na tyle dobrze, że byliśmy w stanie dotrzeć do celu bez szwanku. Pierwsza część drogi była nawet wybetonowana. Mogliśmy więc w spokoju podziwiać palmy i zielony, górzysty krajobraz.

Po drodze minęliśmy tylko jedną parę, która zmierzała akurat w kierunku wyjścia. Mieliśmy więc wodospad wyłącznie dla siebie.

Przeraziła nas jednak ilość śmieci, które pływały w wodzie. Jesteśmy w stanie zrozumieć brudne plaże, ponieważ plastik wyrzucany jest na brzeg przez fale. Tutaj ewidentnie zawinił człowiek, a raczej chmara ludzi. Chociaż teoretycznie można było łatwo zejść tutaj do wody, aby popływać, to nie mieliśmy ochoty dotykać jej chociażby palcem u stopy.

Mag-Aso Falls

Na koniec dotarliśmy do Mag-Aso Falls, teoretycznie płatnego wodospadu. Bramka biletowa wyglądała jednak na dawno opuszczoną, a zejście na szlak zostało zagrodzone kartką informującą o zamknięciu atrakcji. Traf chciał, że w międzyczasie pojawiła się tam dodatkowa grupa turystów oraz Filipińczyk, który skinął głową w kierunku wejścia. Wszyscy ominęli barykadę i ruszyli w kierunku wodospadu, a my oczywiście zaraz za nimi.

Wodospad Mag-Aso Falls w Bohol na Filipinach.
Wodospad Mag-Aso Falls.

Nie oczekiwałam po tym miejscu zbyt wiele, przemierzając rozpadającą się ścieżkę w dżungli i przeskakując przez zawalone drzewa, które już dawno przestały być sprzątane. Uzmysłowiliśmy sobie jednak dlaczego miejsce jest zamknięte, patrząc na suchy kamień, który był pozostałością po słynnym wodospadzie.

Snorkling na Bohol

Kolejny dzień postanowiliśmy wykorzystać na zwiedzenie podwodnego Świata. Filipiny (szczególnie Apo Island!) nie mają w tym sobie równych, dlatego chcieliśmy zobaczyć, co do zaoferowania ma Bohol.

W tej podróży odkryliśmy też coś nowego. Snorkling oferują również centra nurkowe. Cena zazwyczaj jest podobna do zorganizowanych wycieczek, ale na łodzi jest niewiele osób, dostajemy profesjonalny sprzęt oraz przyjazną atmosferę, która zwykle jest standardem wśród nurków.

Tradycyjna filipińska łódź — Bangka na Bohol na Filipinach.
Tradycyjna filipińska łódź — Bangka.

Postanowiliśmy zarezerwować taką opcję w biurze Big Blue Divers. Oprócz nas w grupie było zaledwie kilku nurków, jako jedyni postawiliśmy wyłącznie na snorkeling. Mieliśmy więc dużo więcej luzu i mogliśmy wskoczyć do wody, zanim reszta zdążyła ubrać skafandry. Od razu zostaliśmy poinformowani, że nie ma tutaj zbyt dobrych warunków do snorkelingu, ale możemy spróbować i popływać w okolicach łodzi.

Za wycieczkę zapłaciliśmy 1750 php od osoby. Dopłaciliśmy też 230 php za zagubioną przez Kamila rurkę (spodziewaliśmy się dużo więcej).

Ruszyliśmy więc na poszukiwanie zdrowej rafy. Niestety przejrzystość faktycznie nie była w tym miejscu najlepsza, a rafa znajdowała się na dość sporej głębokości. Spędziliśmy jednak w wodzie prawie godzinę, spotkaliśmy kilka gatunków rybek i staraliśmy się nie trząść z zimna, które utrudniało zabawę (tak samo, jak ciasne płetwy, które zostawiały bolesne otarcia na stopach).

Biedne żółwie na Bohol

Drugie miejsce miało być najlepsze. Nagle przewodnik krzyknął, żebyśmy szybko skakali z łodzi, bo z brzegu widzi żółwia. Ruszyliśmy w jego kierunku, a prąd niemiłosiernie utrudniał nam poruszanie się w wodzie. Gdy dotarliśmy na miejsce, żółw otoczony był już przez kilkanaście osób, które kolejno wpływały pod wodę próbując zrobić jak najlepsze ujęcie na GoPro. Jeżeli coś może nam natychmiastowo zepsuć wycieczkę, to właśnie ludzie zupełnie nieszanujący przestrzeni morskich stworzeń.

Przepiękna turkusowa woda, Bohol na Filipinach.

Następnie ruszyliśmy w stronę wyspy, gdzie wydzielona jest specjalna przestrzeń do snorkelingu. Teoretycznie można tutaj przebywać wyłącznie w towarzystwie lokalnego przewodnika, ale nikt się nie trudził, aby dotrzeć do osób bez zorganizowanej wycieczki. Zostaliśmy więc pozostawieni sami sobie 200 metrów od rafy koralowej.

Mieliśmy spotkać się z instruktorem w punkcie, gdzie znajdowało się już kilkanaście łodzi zorganizowanych wycieczek. Po długim i wyczerpującym machaniu płetwami, które utrudniał mocny prąd oraz tony pływających glonów, znaleźliśmy się na miejscu. Mieliśmy nadzieję, że to jakaś pomyłka, bo poza glonami zobaczyć mogliśmy „jedynie” kilkudziesięciu koreańskich turystów w kamizelkach unoszących się nad martwym koralem. Pływaliśmy w kółko, oglądając znajome już rybki pływające nad tym cmentarzyskiem i zastanawialiśmy się, kto rozpromował to miejsce.

Światełko w tunelu

Skoro i tak nikt nas nie pilnował i płynęliśmy tutaj przez kawał oceanu, postanowiliśmy rozejrzeć się za bojkami, gdzie teoretycznie nie było już wyznaczonego miejsca na snorkeling. Tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej, a śliczna ściana pokryta koralem poprawiła nam humor. Szczególnie, gdy zauważyliśmy żółwia, który majestatycznie wychylał głowę, by zaczerpnąć powietrza. Patrzyliśmy na niego przez chwilę, ciesząc się, że nie musimy dzielić się z nikim tym doświadczeniem.

Okazało się, że łódź już na nas czeka. Minęliśmy rafę i trafiliśmy w pustkę. Wokół nas nie było ani jednej rybki, jedynie ogromna nicość. Unosiliśmy się nad kobaltowym oceanem, którego dno znajdowało się 100 metrów pod nami. Chyba nigdy nie czułam się w wodzie taka mała i zagubiona.

Lunch serwowany na łodzi, w przerwie od snorkelingu.
Świetny lunch serwowany podczas przerwy od snorkelingu.

Chociaż wycieczkę zakończyliśmy z mieszanymi odczuciami, dzień osłodził nam przepyszny lunch na łodzi. Jeszcze nigdy nie dostałam tak starannie przygotowanej wegetariańskiej opcji.

Plaże na Bohol

Plaże na Bohol co prawda pokryte są białym piaskiem, ale nie będą najlepszym wyborem do plażowania na Filipinach. Nazwałabym je ośrodkiem nocnego życia, które skupia resortowiczów.

Alona Beach

Alona Beach to najpopularniejsza plaża na wyspie Bohol. Jednocześnie najbardziej przytłaczająca, jaką widzieliśmy na Filipinach. Uwielbiane przez Koreańczyków miejsce wypełnione jest barami oraz restauracjami. Odnieśliśmy wrażenie, że miejsce odwiedzane jest głównie przez osoby liczące na ładne zdjęcia w zwiewnych sukienkach. Brak tutaj klimatycznych beach barów, a leżaki porozstawiane na piasku należą do drogich resorów, gdzie wieczorami toczą się głośne imprezy.

Plaża Alona Beach na Bohol, Filipiny.
Plaża Alona Beach.

Teoretycznie, aby odwiedzić Alona Beach, trzeba zapłacić 25 php za parking. Zaraz za nim znajduje się długi deptak, gdzie znaleźć można 7-eleven oraz tańsze opcje jedzeniowe, takie jak stanowiska z frytkami i szaszłykami.

Odkryliśmy jednak całkowicie darmowy parking, z którego korzystali lokalsi. Wystarczy kierować się na Kalipayan Beach, zaparkować skuter i zejść na plażę wąską ścieżką pomiędzy drzewami.

Dumaluan Beach

Podobno dużo ładniejsza plaża, której niestety nie byliśmy w stanie odwiedzić. Cała linia brzegowa należy do resortów. Chcąc rozłożyć się z kocykiem, trzeba przejść przez teren hotelu Oceanica i zamówić coś z restauracji.

Co jeszcze warto zobaczyć na Bohol?

Dziewczyna opierająca się ręką o drzewo w lesie Bilar Man-Made Forest - Bohol na Filipinach.
Bilar Man-Made Forest.
  • Lomboc River – rzeka Lomboc o wyjątkowym, szkarłatnym zabarwieniu, przepływa przez środek wyspy Bohol. Wybierając się w rejs, można więc zobaczyć las tropikalny oraz mangrowce. Atrakcja warta jest uwagi szczególnie w nocy, gdy nad głowami przelatują tysiące świetlików.
  • Baclayon Church – kościół, który jest jedną z najstarszych kamiennych budowli na Filipinach. Miejsce odwiedzane jest licznie przez jednodniowe wycieczki, my zrobiliśmy jedynie szybkie zdjęcie.
  • Pamilacan Island – jeżeli masz ochotę poplażować na białym piasku oraz wybrać się na snorkeling, najlepiej wypłynąć na wyspę Pamilacan, która znajduje się na terenie morskiego rezerwatu przyrody.
  • Twin Bridge – podwójny most, prowadzący do kilku stanowisk z pamiątkami. Atrakcja popularna głównie jako miejsce do robienia zdjęć, a za wejście zapłacić trzeba 50 php.
  • Bilar Man-Made Forest – ulica otoczona lasem, którą musisz pokonać podczas drogi do Chocolate Hills. Dużo osób zatrzymuje się tutaj na zdjęcia.
  • Hinagdanan Cave – największa atrakcja Panglao, jaskinia z głęboką wodą o szmaragdowym odcieniu.

Bohol – informacje praktyczne

Zachód słońca na plaży w Bohol na Filipinach.
Zachód słońca na plaży.

Jak dotrzeć na Bohol?

Na Bohol możesz dostać się samolotem lub promem (z innych wysp w regionie Visayas, np. Cebu).

Samolotem na Bohol

W Panglao znajduje się lotnisko Bohol-Panglao International Airport (TAG), z którego dostaniesz się do miasta Tagbilaran w 20 min. Obsługuje głównie połączenia krajowe, np. z Davao, Manili lub Cebu. Jest to zdecydowanie najdroższa opcja dostania się na wyspę.

Jeżeli podróżujesz z Palawanu lub Manili, tańszą (choć bardziej czasochłonną) opcją będzie lot do Cebu i kontynuacja trasy promem.

Promem na Bohol

Z sąsiednich wysp regionu Visayas, takich jak Cebu, Siquijor czy Negros, możesz dostać się na Bohol promem. Połączenia w porze suchej kursują regularnie, a najpopularniejszy przewoźnik to OceanJet.

My płynęliśmy na Bohol z Siquijor, jeden bilet kosztował 800 php.

Gdzie się zatrzymać na Bohol?

Jeżeli odwiedzasz Bohol po raz pierwszy, najlepiej będzie zatrzymać się w Panglao. To tam znajduje się większość knajpek oraz tania baza noclegowa. Trzeba tylko pamiętać o tym, że wyspa jest duża i chcąc odwiedzić Chocolate Hills lub wodospady, spędzisz na skuterze dobre kilka godzin.

Dziewczyna w jasnej koszuli, przechodzi przez bambusowy most w Bohol na Filipinach.
Bambusowy most.

My nocowaliśmy w tanim guesthousie – JayDin Travellers Inn. Miejsce było wystarczające na nasze potrzeby, ale nie polecamy go na dłuższy wyjazd. Pokój był malutki, a wspólna łazienka znajdowała się praktycznie w kuchni, do tego naprzeciwko hostelowej pralni. Nasza prywatność mocno ucierpiała podczas tego wyjazdu.

Bohol – najczęstsze pytania

Jak poruszać się po wyspie Bohol?

Po wyspie Bohol najłatwiej poruszać się wypożyczonym skuterem (300 php za dzień). Alternatywą są przejazdy tricyklami oraz jeepneyami. Najdroższą opcją jest wynajem samochodu z kierowcą.

Kiedy najlepiej odwiedzić Bohol?

Bohol najlepiej odwiedzić od grudnia do maja – panuje wtedy pora sucha, więc opady powinny być niewielkie, a temperatura sprzyjająca zwiedzaniu.

Bohol czy Panglao?

W tekście nie wspomniałam ani słowem o wyspie Panglao, traktując ją jako jedność z Boholem. Nie da się jednak ukryć, że nie jesteś w stanie odwiedzić wyłącznie jednej wyspy. Prawdopodobnie nawet nie zauważysz między nimi różnicy.

Podsumowanie – czy warto przyjechać na Bohol?

Mały, uroczy wyrak w Philippine Tarsier Sanctuary w Bohol na Filipinach.
Wyrak.

Prawdopodobnie po tym wstępie zdziwicie się, gdy napiszę, że na Bohol warto przyjechać. Może tylko z mniejszymi oczekiwaniami oraz większą rezerwą. Wtedy na pewno bardziej docenicie czekoladowe wzgórza oraz dzikie wodospady. Na pewno nie będziecie też żałować spotkania z wyrakami, które osłodzą (dosłownie) Wasz wyjazd.


Byłeś na Bohol? Podziel się swoimi wrażeniami w komentarzu!


Wybierasz się na Filipiny? Zobacz pozostałe wpisy:


Podziel się

Możesz również polubić

Dodaj komentarz