Lindt Home of Chocolate – muzeum czekolady w Zurychu
Marzyliście kiedyś o czekoladowym raju, gdzie można zjeść nieograniczoną ilość pralinek Lindt, smakować płynnej czekolady oraz kawałków tabliczek, które dosłownie same wpadają Wam do rąk? Otóż takie miejsce istnieje, znajduje się w Zurychu i nazywa się Lindt Home of Chocolate. Możecie zrobić to wszystko podczas interaktywnej wycieczki po muzeum czekolady, gdzie zobaczycie produkcję od ziarenka do gotowej tabliczki. Dowiecie się, w którym kraju zjada się najwięcej słodkości i obejrzycie stare spoty reklamowe najpopularniejszych marek. Wszystko to w Zurychu, stolicy Szwajcarii, czyli kraju płynącego czekoladą.
W poście znajdują się linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeżeli zakupisz wycieczkę, lot lub nocleg z mojego polecenia, otrzymam za to niewielką prowizję. Ty nie dopłacasz ani grosza. Dziękuję za wsparcie, dzięki Tobie jestem w stanie opłacić bloga!
Spis Treści
Lindt Home of Chocolate — nietypowe muzeum
Jeżeli znacie nas już trochę, to na pewno zauważyliście, że nie jesteśmy szczególnymi fanami odwiedzania muzeów. Inaczej sprawa ma się w przypadku czekolady, ją z kolei ubóstwiamy. Szczególnie jeżeli przy okazji zwiedzania można zjeść jej nielimitowaną ilość. Dlatego muzeum czekolady Lindl Home of Chocolate było dla nas obowiązkowym punktem zwiedzania Szwajcarii i specjalnie dla tego czekoladowego królestwa przyjechaliśmy do Zurychu. Czy było warto i jakie są nasze opinie na temat miejsca?
Największa czekoladowa fontanna
Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy na miejscu jest 9-metrowa fontanna czekoladowa. Podobno największa na Świecie. Co prawda nie zrobiła na nas takiego wrażenia, jak przypuszczaliśmy. Prawdopodobnie dlatego, że czekolada płynęła jedynie w połowie jej wysokości. Oczywiście bardzo chronionej i odgrodzonej od ciekawskich dzieci.
Nie chcemy wiedzieć, co by się działo, gdyby mogły wejść do środka. Zapewne można by to było nazwać nie tylko największą, ale również najbardziej zakażoną fontanną czekoladową.
Zwiedzamy Świat czekolady
Od razu skierowaliśmy się w stronę wejścia do muzeum, omijając kolejkę osób czekającą na wejściówki. Rezerwacji trzeba dokonać z dużym wyprzedzeniem. Nam udało się ominąć system, kupując bilety przez apkę do biletów pociągowych (o tym pod koniec wpisu). Osoby nieposiadające biletu muszą niestety odstać swoje.
Kurtki oraz plecaki musieliśmy zostawić w bezpłatnych szafkach. Jest to całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę nielimitowane degustacje. Słyszeliśmy o sytuacjach z przeszłości, gdy goście wynosili stąd całe torby pralinek.
Następnie odebraliśmy urządzenia, które miały pełnić funkcję audio przewodnika. Rozpoczęliśmy od wyboru języka, niestety wśród kilkunastu opcji polski był niedostępny. Na ścianach muzeum zamontowane były czujniki, do których należało przybliżyć urządzenie. Włączało się wtedy nagranie na temat oglądanej aktualnie wystawy. Małe głośniczki wydały nam się bardzo dobrym pomysłem. Na pewno dużo bardziej higienicznym niż standardowe słuchawki.
Jaką historię ma czekolada?
Zeskanowaliśmy bilety i przeszliśmy do pierwszej sali muzeum. Wszystko zaprojektowane było tak, aby wdrożyć odwiedzających w proces tworzenia czekolady od podstaw. Dlatego pierwsze wystawy zawierały informacje na temat zbierania oraz suszenia ziaren. Cała sala utrzymana była w tropikalnym klimacie, ozdobiona zielonymi akcentami. Mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają drzewa kakaowe oraz ich owoce.
Następnie przeszliśmy do sali z osią czasu, gdzie można było prześledzić ewolucję czekolady na Świecie. Spodobały nam się szczególnie nawiązania do wykorzystywania kakao w rytuałach religijnych oraz zdrowotnych w państwach Ameryki Łacińskiej. Temat przewijał się wielokrotnie podczas naszych podróży w tamte rejony. Było również o tym, jak stała się ona popularna w Europie za sprawą hiszpańskich konkwistadorów.
Zobacz więcej Oaxaca – 3 dni w mieście smaków i haftowanych tkanin
Kolejna wystawa pokazywała, jakim cudem Szwajcaria stała się czekoladowym Królestwem. Można tu zobaczyć, z których regionów pochodzą poszczególne marki i jak największym graczom udało się zrewolucjonizować czekoladowy rynek. Mogliśmy poczytać o kontrowersyjnych kampaniach reklamowych Milki oraz o stworzeniu pierwszej mlecznej czekolady za sprawą Nestlé.
Podobało nam się, że pomimo nazwy, muzeum nie dotyczyło jedynie marki Lindt. Nawiązywało do wszystkich dużych szwajcarskich przedsiębiorstw, takich jak Frey, Toblerone, Cailler czy Milka.
Mogliśmy zobaczyć też opakowania czekolad tych firm z czasów wojennych. Tabliczki przedstawiały wtedy głównie nawiązania do szwajcarskiej kultury oraz natury. Dużym zaskoczeniem był charakterystyczny wygląd opakowania Toblerone, który nie zmienił się od ponad 100 lat.
Degustacja czekolady Lindt — płynne złoto i zgadywanki
Podobno marzyć trzeba ambitnie. Tak się składa, że moim marzeniem od dawna było spróbowanie pitnej czekolady Lindt (tak, to moja ulubiona firma. Jeżeli jeszcze nie zauważyliście po dość stronniczym artykule). Stało się tak, że w kostarykańskiej dżungli pewien Polak powiedział nam, że taka możliwość istnieje w pewnym miejscu w Szwajcarii. Od tego momentu wiedzieliśmy, że musimy przyjechać do Zurychu.
Zawitaliśmy więc, a przed nami pojawiły się 3 maszyny dozujące ciepłą, aksamitną czekoladę wprost na łyżeczkę. Nielimitowana ilość słodyczy w różnych opcjach smakowych. Staliśmy tam z pół godziny, każdorazowo wyciskając maksymalną ilość pompek na plastikową łyżkę i zachwycaliśmy się tą rozpuszczoną czekoladą, aż naprawdę mieliśmy dość. Wtedy przyszła kolej na kolejną degustację.
W tej samej sali znajdowały się maszyny, które wyrzucały kawałki czekolady wprost na wyciągniętą dłoń. Przypominało to trochę bardziej przyjemną wersję dozowników na żel do dezynfekcji.
Było ich kilkanaście i testowanie można było potraktować jak grę. Smaki były zakryte, więc zgadywaliśmy, z jakim mamy do czynienia. Nie będziemy spoilerować, ale pierwsze dwa były naprawdę przepyszne. Niestety nasze możliwości dość szybko się wyczerpały i po dwóch kolejkach nie byliśmy w stanie przełknąć choćby malutkiego kawałeczka.
Spojrzeliśmy na małego chłopca, który na pytanie: „Czego chcesz spróbować?” wskazał na sztuczne truskawki umieszczone w ozdobnym dozowniku. Cóż, właśnie tak się w tym momencie czuliśmy. Dość czekolady.
Gdzie jada się najwięcej czekolady?
Poszliśmy do kolejnej sali, w której znajdowały się ogromne globusy. Mogliśmy powodzić sobie palcem po mapie (a w tym jesteśmy już mistrzami) i poklikać na poszczególne państwa. Na ekranie pokazywała się roczna ilość spożycia na mieszkańca oraz ciekawostki, takie jak procentowe spożycie czekolady białej w stosunku do mlecznej i gorzkiej.
Drugi globus, który po nakierowaniu na kontynent wyświetlał piękne animacje zwierząt i roślin, informował o produkcji kakao. Mogliśmy zobaczyć, gdzie uprawy są największe oraz które z krajów są głównymi eksporterami ziaren.
Ostatnią atrakcją były małe ekraniki, które wyświetlały najstarsze reklamy czekoladowych marek. Mogliśmy zobaczyć kreskówki kierowane do dzieci oraz całkiem nieprzyzwoite spoty, które prawdopodobnie nie przeszłyby aktualnie telewizyjnej cenzury.
Nielimitowane pralinki Lindt
Ostatnia sala jest tą najbardziej wyczekiwaną przez większość odwiedzających. Znajduje się tutaj ogromny stół z kilkunastoma słoikami słynnych pralinek Lindt. Można spróbować wszystkich tych smaków, aby wybrać ulubiony smak przez zakupami.
Teoretycznie pilnuje ich pracownik, który informuje o możliwości wzięcia jednej z każdego rodzaju. W rzeczywistości na stronie internetowej widnieje informacja o nielimitowanej degustacji. Przez co większość osób, po wzięciu swojej kolejki zawraca i ustawia się w kolejną. Widzieliśmy osoby, które powtórzyły to po kilkanaście razy i wyszły z sali z kieszeniami tak wypchanymi, że nie były w stanie zapiąć kurtek.
Prezent na pożegnanie
Wychodząc z muzeum, trafiliśmy jeszcze na automat, do którego ustawiła się spora kolejka. Wydawał on pojedyncze czekoladki, w ramach prezentu pożegnalnego. Trwało to dość długo, ponieważ samo otrzymanie upominku wyglądało jak małe show. Trzeba było zeskanować bilet, a wtedy nagrany pracownik „wrzucał” kulę z czekoladką do pojemnika pełnego przeszkód. Musiała ona dotrzeć do końca labiryntu, aby słodycz wpadł do pojemnika i trafił w nasze ręce.
Dodatkowe atrakcje — największy sklep z czekoladą na Świecie oraz kawiarnia
Po zakończeniu zwiedzania muzeum można odwiedzić pozostałe udogodnienia na terenie obiektu. Znajduje się tu na przykład największy na Świecie sklep z czekoladą. Możemy kupić w nim wszystkie smaki pralinek Lindt, tabliczki oraz inne słodycze marki. W okresie Świątecznym dużą część sklepu zajmowały flagowe króliczki w różnych wariantach.
Wyjątkowa była możliwość zakupu ręcznie produkowanej czekolady. Rzemieślniczo wyglądające tabliczki mogły być następnie udekorowane na nasze życzenie przez uzdolnione Panie. Wykonywały one napisy w przeróżnych czcionkach. Taka ręcznie zdobiona tabliczka nieidealnej czekolady wydawała nam się świetnym prezentem dla bliskiej osoby. Niestety cena zwaliła nas z nóg, dlatego odpuściliśmy. To wciąż Szwajcaria.
W budynku jest również kawiarnia, gdzie można napić się kawy lub czekolady oraz zjeść coś słodkiego. Dostępne są również całe zestawy lunchowe. Niestety nie zdążyliśmy jej odwiedzić, ale następnym razem na pewno to zrobimy. Duży kubek gorącej czekolady kosztował około 6 CHF.
Lindt Home of Chocolate — informacje organizacyjne
Jak dostać się do muzeum czekolady Lindt Home of Chocolate w Zurychu?
Muzeum czekolady znajduje się w Kilchberg, około 20 min od centrum Zurychu. Z dworca głównego można się tam dostać pociągiem numer S8 (do przystanku Bürkliplatz), a następnie autobusem numer 165 na przystanek Kilchberg ZH, Lindt & Sprüngli. W przypadku przejazdu w dwie strony opłaca się kupić całodzienny bilet na dwie strefy za 8,80 CHF (jest to równowartość dwóch biletów jednorazowych).
W drodze powrotnej na przystanek Bürkliplatz możesz dotrzeć łodzią. Jeżeli masz bilet dobowy, nie musisz dodatkowo płacić za rejs. Informacje o harmonogramie znajdziesz na stronie ZSG.
Ile kosztuje bilet do muzeum czekolady Lindt Home of Chocolate w Zurychu?
Podstawowe wejście (przewodnik audio, samodzielne zwiedzanie) kosztuje 15 euro za osobę dorosłą, studenci (do 26 roku życia) z aktualną legitymacją zapłacą 13 euro, a dzieci od 0 do 10 euro.
Dostępne są również kursy, podczas których zrobicie własną tabliczkę czekolady. Bilet na takie 50-minutowe warsztaty kosztuje 28 euro. Odpowiednio więcej (aż 70 euro) zapłacicie, jeżeli chcecie stworzyć własne trufle.
Jak kupić bilety do muzeum czekolady Lindt Home of Chocolate w Zurychu?
Bilety najlepiej zakupić przez oficjalną stronę muzeum. Trzeba to jednak zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem, szczególnie w przypadku wizyty w weekend. W sezonie (lipiec-wrzesień) rezerwacji powinno się dokonać 2 tygodnie wcześniej. Na stronie Lindl Home of Chocolate można wybrać preferowany dzień oraz godzinę wejścia. Każda rezerwacja obejmuje 30-minutowy slot godzinowy, w którym musicie zeskanować swój bilet na miejscu.
Czy można kupić bilety w kasie na miejscu?
Istnieje mała pula biletów, które dostępne są w kasie. Jeżeli nie uda Wam się zarezerwować miejsca i nie chcecie skorzystać z opcji biletu SBB (poniżej) to możecie przyjechać do muzeum bezpośrednio. Najlepiej być na miejscu przed godziną 10:00 i poczekać na otwarcie.
W późniejszych godzinach możecie kupić bilet, jeżeli ktoś zrezygnuje z rezerwacji online. Obok kas biletowych znajduje się telebim, który informuje o dostępności wejściówek na określone godziny. Podczas naszej wizyty praktycznie cały czas jakieś bilety były dostępne, jednak czas oczekiwania wynosił około 2 godzin. Warto więc dokonać wcześniejszej rezerwacji.
SBB Combined Ticket – jak obejść rezerwację i otrzymać dodatkową zniżkę?
Jeżeli macie zamiar dojechać do muzeum czekolady komunikacją zbiorową, to warto zwrócić uwagę na promocję dostępną na stronie SBB (to takie szwajcarskie InterCity, gdzie dodatkowo możecie kupić bilety na komunikację miejską). Przy zakupie pakietu łączonego, czyli transport + bilet otrzymujecie sporą zniżkę:
- 20 lub 30% na bilety komunikacji zbiorowej (obejmuje pociąg z dowolnego miejsca w Szwajcarii, a także bilet całodzienny ważny na terenie Zurychu)
- 10% na bilet do Lindt house of Chocolate
Jednak największym plusem jest to, że nie musicie rezerwować miejsca na stronie Muzeum. Wystarczy kupić bilet łączony, a elektroniczną wejściówkę dostaniecie w postaci kodu QR. Nie ma ona określonej godziny wejścia, dzięki czemu nie obejmują Was również sloty godzinowe.
Opcja zakupu biletu łączonego jest dostępna również wtedy, gdy bilety na oficjalnej stronie teoretycznie są już wyprzedane.
My zakupiliśmy wejściówki właśnie w ten sposób. Wizytę w muzeum zaplanowaliśmy na weekend, a bilety na stronie zostały wyprzedane tydzień wcześniej. W SBB mogliśmy spokojnie zakupić łączone bilety na kolejny dzień, w dodatku otrzymując zniżkę. Win-win.
Ile czasu przeznaczyć na wizytę w muzeum czekolady w Zurychu?
Cała wizyta zajęła nam około 2,5h, ale wszystko zależy od Waszego tempa zwiedzania eksponatów oraz pojemności brzuchów. W salach nie ma żadnego ograniczenia czasowego, ale nie powinno się wracać do poprzednich pomieszczeń. Posuwamy się wyłącznie do przodu. Czekoladę możecie jednak jeść do bólu, gdy znajdujecie się w miejscach z degustacją. Korzystajcie więc do woli i zwiedzajcie niespiesznie.
Chcielibyście odwiedzić muzeum czekolady w Zurychu? Byliście w innych takich miejscach? Dajcie koniecznie znać w komentarzu. 🙂
Dotarłeś aż tutaj? Jest nam bardzo miło! Mogłabym jeszcze poprosić o obserwację na Instagramie? Dziękujemy!
Planujesz kolejny wyjazd? Jeżeli wpis okazał się przydatny i chciałbyś nas wesprzeć, dokonaj zakupu przez nasze linki afiliacyjne. Nie zapłacisz ani grosza więcej, a my otrzymamy niewielką prowizję.
Zarezerwuj hotel Booking | Kup bilet na transport 12Go |
Wyszukaj loty Kiwi | Zarezerwuj atrakcje GetYourGuide |
Dodaj komentarz